Rajd Monte Carlo... Chyba nie ma miłośnika rajdów, który nie słyszał o tej imprezie. I trudno mi sobie wyobrazić kogoś, kto by nie chciał zobaczyć na żywo mistrzów kierownicy mknących po tak sławnych odcinkach jak choćby Col de Turini. To w końcu rajd-legenda - najstarszy rajd na świecie.
Do tego tegoroczna edycja miała bardzo wyraźny polski akcent - zwycięzcą został bowiem już-prawie-polak Bryan Boufier. Respect! Ale to nie koniec polskiego akcentu w tej imprezie. Otóż tydzień po zmaganiach załóg biorących udział w rundzie IRC, na te same trasy mieli wyruszyć zawodnicy w pojazdach wyprodukowanych przed 1980 rokiem. Miał się odbyć Rajd Monte Carlo Historique i startować w nim miało aż 8 polskich załóg. Co więcej, prawie 1/3 wszystkich biorących udział w rajdzie załóg, miała wystartować, jak to miało miejsce wielokrotnie w przeszłości, z Warszawy. Tak więc pierwszy etap Rajdu Monte Carlo Historique, zlot gwieździsty, zaczynał się w naszej stolicy - Varsovie:) Wiedziałem, że nie mogę tego ominąć...
Start zlokalizowany został na Placu Teatralnym, gdzie na wprost wejścia do teatru stanęła pokaźna rampa startowa. O 13.00 zaplanowany był start pierwszej załogi. Około 11 na parkingu pod teatrem zaczęły się pojawiać pierwsze auta biorące udział w imprezie.
Z minuty na minutę robiło się coraz tłoczniej. I coraz bardziej kolorowo. Co chwilę słychać było inne dźwięki potężnych silników, w większości zasilanych poczciwym gaźnikiem (jednym, dwoma, albo i więcej...) Pięknie gadające wydechy, tu i ówdzie świszczące kłówki i ten zapach przepalonego oleju i nieprzepalonego paliwa. To jest to!!! Norma Euro 5 (1,2,3,4 z resztą też...) zabiła ducha motoryzacji.
Dlatego tym bardziej chwalebne, że jest aż tylu pozytywnie zakręconych wariatów, dla których kilkudziesięcioletni samochód jest więcej wart od nowego. I nie myślę tu bynajmniej o tak przyziemniej kwestii jak pieniądze. Wszystkie auta wyposażone w potężne elektrownie na maskach, haldy i liczne stopery.
W bagażnikach niezbędne zestawy rajdowe - koła z kolcem i szufle do śniegu.
Niektóre auta z bogatą rajdową historią, przygotowane profesjonalnie do zawodów, a inne prawie seryjne. W tłumie słychać język włoski, francuski, angielski i jakiś skandynawski;) Nie ma limitu wiekowego - są młodzi i starsi. Nowicjusze i stare wygi. Ale wszyscy mają jedną wspólną cechę - zamiłowanie do rajdów. Spośród ciekawszych załóg należy na pewno wymienić podróżujących świetnie przygotowanym Fordem Fiesta Bruno Thiry'ego z Nicolasem Gilsoul,
czy najbardziej różową, bardzo sympatyczną francuską załogę Marie-Marie/Christina w Citroenie ID20.
Do tego rzadko spotykany na rajdach amerykański dziki koń - Ford Mustang z 67 roku (to musi być frajda jechać takim autem w rajdzie - klatka, kubły, pewnie z 300-konne V8 pod maską, tylny napęd i ten dźwięk wydobywający się z wydechu... ech... rozmarzyłem się...;)
czy charyzmatyczne Citroeny SM.
Z resztą każde z biorących udział w rajdzie aut ma to "coś" i trudno było obok czegokolwiek przejść obojętnie. Natomiast wsród tłumnie przybyłej kibiców i gości, można było dojrzeć m.in. Mariusza Ficonia, Krzysztofa Gęborysa, Hołka, Juliana "Dyferencjała" Obrockiego, Sobiesława Zasadę, Szaję-Szaykowskiego i wielu innych.Punktualnie o godzinie 13.00 Pani Prezydent m.st. Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która objęła patronatem całą imprezę, wystartowała pierwszą załogę i na trasę do Monaco ruszyło czerwone Porsche z numerem 6.
Co minutę na trasę wyruszała kolejna załoga, by po chwili skierować się na Krakowskie Przedmieście i dalej po minięciu Pałacu Prezydenckiego wjechać na najbardziej znaną rajdową ulicę w Polsce - Karową.
To dopiero był widok - kilkadziesiąt klasycznych rajdówek na Wiadukcie Markiewicza. Do tego wręcz tłum kibiców i fotoreporterów na całej prawie długości słynnego "ślimaka".
I to wszystko w środku tygodnia, w połowie dnia, w samym centrum Warszawy. Miny kierowców cywilnych aut, nie mających bladego pojęcia co się wokół nich dzieje - bezcenne;)
Do tego tegoroczna edycja miała bardzo wyraźny polski akcent - zwycięzcą został bowiem już-prawie-polak Bryan Boufier. Respect! Ale to nie koniec polskiego akcentu w tej imprezie. Otóż tydzień po zmaganiach załóg biorących udział w rundzie IRC, na te same trasy mieli wyruszyć zawodnicy w pojazdach wyprodukowanych przed 1980 rokiem. Miał się odbyć Rajd Monte Carlo Historique i startować w nim miało aż 8 polskich załóg. Co więcej, prawie 1/3 wszystkich biorących udział w rajdzie załóg, miała wystartować, jak to miało miejsce wielokrotnie w przeszłości, z Warszawy. Tak więc pierwszy etap Rajdu Monte Carlo Historique, zlot gwieździsty, zaczynał się w naszej stolicy - Varsovie:) Wiedziałem, że nie mogę tego ominąć...
Start zlokalizowany został na Placu Teatralnym, gdzie na wprost wejścia do teatru stanęła pokaźna rampa startowa. O 13.00 zaplanowany był start pierwszej załogi. Około 11 na parkingu pod teatrem zaczęły się pojawiać pierwsze auta biorące udział w imprezie.
Z minuty na minutę robiło się coraz tłoczniej. I coraz bardziej kolorowo. Co chwilę słychać było inne dźwięki potężnych silników, w większości zasilanych poczciwym gaźnikiem (jednym, dwoma, albo i więcej...) Pięknie gadające wydechy, tu i ówdzie świszczące kłówki i ten zapach przepalonego oleju i nieprzepalonego paliwa. To jest to!!! Norma Euro 5 (1,2,3,4 z resztą też...) zabiła ducha motoryzacji.
Dlatego tym bardziej chwalebne, że jest aż tylu pozytywnie zakręconych wariatów, dla których kilkudziesięcioletni samochód jest więcej wart od nowego. I nie myślę tu bynajmniej o tak przyziemniej kwestii jak pieniądze. Wszystkie auta wyposażone w potężne elektrownie na maskach, haldy i liczne stopery.
W bagażnikach niezbędne zestawy rajdowe - koła z kolcem i szufle do śniegu.
Niektóre auta z bogatą rajdową historią, przygotowane profesjonalnie do zawodów, a inne prawie seryjne. W tłumie słychać język włoski, francuski, angielski i jakiś skandynawski;) Nie ma limitu wiekowego - są młodzi i starsi. Nowicjusze i stare wygi. Ale wszyscy mają jedną wspólną cechę - zamiłowanie do rajdów. Spośród ciekawszych załóg należy na pewno wymienić podróżujących świetnie przygotowanym Fordem Fiesta Bruno Thiry'ego z Nicolasem Gilsoul,
czy najbardziej różową, bardzo sympatyczną francuską załogę Marie-Marie/Christina w Citroenie ID20.
Do tego rzadko spotykany na rajdach amerykański dziki koń - Ford Mustang z 67 roku (to musi być frajda jechać takim autem w rajdzie - klatka, kubły, pewnie z 300-konne V8 pod maską, tylny napęd i ten dźwięk wydobywający się z wydechu... ech... rozmarzyłem się...;)
czy charyzmatyczne Citroeny SM.
Z resztą każde z biorących udział w rajdzie aut ma to "coś" i trudno było obok czegokolwiek przejść obojętnie. Natomiast wsród tłumnie przybyłej kibiców i gości, można było dojrzeć m.in. Mariusza Ficonia, Krzysztofa Gęborysa, Hołka, Juliana "Dyferencjała" Obrockiego, Sobiesława Zasadę, Szaję-Szaykowskiego i wielu innych.Punktualnie o godzinie 13.00 Pani Prezydent m.st. Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która objęła patronatem całą imprezę, wystartowała pierwszą załogę i na trasę do Monaco ruszyło czerwone Porsche z numerem 6.
Co minutę na trasę wyruszała kolejna załoga, by po chwili skierować się na Krakowskie Przedmieście i dalej po minięciu Pałacu Prezydenckiego wjechać na najbardziej znaną rajdową ulicę w Polsce - Karową.
To dopiero był widok - kilkadziesiąt klasycznych rajdówek na Wiadukcie Markiewicza. Do tego wręcz tłum kibiców i fotoreporterów na całej prawie długości słynnego "ślimaka".
I to wszystko w środku tygodnia, w połowie dnia, w samym centrum Warszawy. Miny kierowców cywilnych aut, nie mających bladego pojęcia co się wokół nich dzieje - bezcenne;)