Wielu maniaków rajdowych na pytanie o najlepszy samochód rajdowy w historii, ma w zanadrzu przygotowaną tylko jedną jedyną odpowiedź - Lancia Stratos. Zdecydowanie zaliczam się do tej grupy ludzi!!! Historia Lancii Stratos zaczyna się w 1970 roku na Salonie Samochodowym w Turynie, gdzie firma Bertone przedstawiła sensacyjny projekt, zbudowany w oparciu o mocno zmodyfikowaną płytę podłogową Lancii 1,6 HF coupe. Pięknie ukształtowane nadwozie miało nowoczesną konstrukcję z centralnie zamocowanym silnikiem V4 o pojemności 1600 cm3, co już było zwiastunem doskonałych osiągów.
Zauważył to również szef działu sportu Lancii, Cesare Fiorio i postanowił, że nową bronią Lancii na rajdowych trasach będzie właśnie Stratos. Potrzebował tylko trochę lepszego silnika, niż wysłużone V4 z Fulvii. Na szczęście nie musiał szukać daleko, gdyż do koncernu Fiata, do którego należała od 1969 roku Lancia, należało również Ferrari, ze swoim Dino 246. To właśnie z tego modelu Fiorio w 1971 roku wziął 2,4 litrowe V6 wraz z 5-biegową skrzynią biegów, które na gaźnikach Webera miało 240 KM a później wyposażone we wtrysk Kugelfischera nawet 260 KM. Tak zaczęła się wielka kariera tego małego (wymiarami) samochodziku. Pod koniec 1972 roku Stratoskę, jeszcze jako prototyp, zaprezentowano na rajdowych trasach a już w roku kolejnym ich kierowcy zapisali na swoje konto pierwsze dwa rajdowe zwycięstwa. Lancia Stratos stała się godnym następcą swojej starszej siostry - Lancii Fulvii. Do 1978 roku, kiedy to zakończyła się jej oficjalna kariera, kierowcy Stratosek zwyciężyli w 82 rajdach, zdobyli 3 tytuły Mistrzów Europy i tyle samo tytułów w kategorii konstruktorów. Nie było mocnych na Lancię i to bez względu na nawierzchnię, na której rozgrywane były rajdy.
Prezentowany model pochodzi z półek Revell’a i upamiętnia trzecie z rzędu zwycięstwo Sandro Munariego w Rajdzie Monte-Carlo. Nigdy jeszcze nie sklejałem modeli z tej firmy, ale po rozmowie z właścicielem cieszyńskiego HOBBY, nie miałem żadnych obaw co do jakości wytłoczek. Okazuje się bowiem, że Stratoska z Revell’a to w rzeczywistości wyrób Hasegawy, pozbawiony jedynie elementów fototrawionych (których specjalnie przeznaczony do tego modelu zestaw można dokupić w HOBBY). Sklejanie nie nastręcza praktycznie żadnych kłopotów. Należy jedynie postępować według instrukcji. Można natomiast niewielkim kosztem poprawić wygląd auta. Na przykład według instrukcji chlapacze powinny być zrobione z kawałka papieru, natomiast ja wykonałem je z gumy - wyglądają o wiele lepiej. Również oryginalny wlot do chłodnicy można łatwo zastąpić prawdziwą siatką. Bardzo fajnie zrobione są w tym modelu przednie światła. Nie trzeba ich przyklejać do nadwozia żeby się trzymały, co umożliwia ich dowolną konfigurację na gotowym już modelu (jak pokazano na zdjęciach).
Na koniec kilka słów o kalkomanii. Jej kolorystyka jak i wykonanie są rewelacyjne. Trzeba jedynie przyłożyć sporo uwagi, żeby ją wszędzie dokładnie przykleić do wszelkich obłości karoserii. Gotowy model wygląda rewelacyjnie, szczególnie gdy się go postawi obok Fiata 131 Abarth w barwach Alitalii lub w towarzystwie innych Lancii...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz