W Dzienniku Ustaw
Rzeczypospolitej Polskiej, z dnia 25 czerwca 2015 roku, znajduje się ustawa z
dnia 15 maja 2015 r. „o substancjach
zubożających warstwę ozonową oraz o niektórych fluorowanych gazach
cieplarnianych”.
Ustawa, o której
w ostatnich tygodniach głośno, o której wszyscy mówią, ale mało kto wie o co w
niej tak naprawdę chodzi. Ustawa, która nakłada na podmioty świadczące usługi
związane ze stosowaniem substancji zubożających warstwę ozonową, lub
fluorowanych gazów cieplarnianych (w
praktyce wszystkie serwisy samochodowe, które świadczą usługi naprawy i
konserwacji układów klimatyzacji), wiele obowiązków (a co za tym idzie, za
ich niespełnienie, możliwość nakładania dotkliwych kar), a o której
wprowadzeniu w życie mało kto dowiedział się w jasny i rzetelny sposób.
O co więc to całe zamieszanie?
Celem
wprowadzenia niniejszej ustawy, jest regulacja obowiązków podmiotów
prowadzących działalność gospodarczą w zakresie produkcji i usług związanych ze
stosowaniem substancji zubożających warstwę ozonową lub fluorowanych gazów
cieplarnianych, a także z obrotem tymi substancjami i gazami oraz produktami,
urządzeniami, systemami ochrony przeciwpożarowej, gaśnicami i systemami klimatyzacji
w niektórych pojazdach silnikowych zawierającymi te substancje lub gazy lub od
nich uzależnionymi, oraz obowiązki podmiotów użytkujących produkty, urządzenia,
systemy ochrony przeciwpożarowej, gaśnice i systemy klimatyzacji w niektórych pojazdach silnikowych,
zawierające te substancje lub gazy lub od nich uzależnione. A jak reguluje
obowiązki, to reguluje również sankcje za naruszenie powyższych przepisów.
Przekładając to
na język bardziej „zjadliwy”, chodzi o to by mieć kontrolę nad ilością
wprowadzanych do obiegu substancji zubożających warstwę ozonową, czyli w
przypadku instalacji klimatyzacji we współczesnych samochodach – czynnika
R134a, oraz prowadzić pewnego rodzaju nadzór nad osobami serwisującymi układy klimatyzacji zawierające owy czynnik.
Zgodnie z Art.
37.1. ustawy, „Osoba fizyczna wykonująca czynność polegającą na odzysku
substancji kontrolowanych lub fluorowanych gazów cieplarnianych z systemów
klimatyzacji w niektórych pojazdach silnikowych jest obowiązana do posiadania zaświadczenia o odbytym szkoleniu, o
którym mowa w art. 3 rozporządzenia (WE) nr 307/2008 z dnia 2 kwietnia 2008 r.(…)”.
Problem w tym, że ustawa obowiązuje od zeszłego roku, zaś możliwość zdobycia
odpowiedniego zaświadczenia, pojawiła się dopiero na początku 2016 roku. Jednym
z pierwszych ośrodków certyfikowanych do przeprowadzania szkoleń z zakresu
ustawy o F-gazach, jest np. firma Magneti Marelli Aftermarket. Zaświadczenie takie wydawane jest
bezterminowo, jednakże w przypadku prawomocnego skazania osoby je posiadającej za
przestępstwo przeciwko środowisku, podlega cofnięciu, również bezterminowemu.
Nie warto więc się dać „złapać” na jakiejś głupocie, bo dożywotnio utraci się
legalną możliwość pracy z czynnikami chłodniczymi.
Ponadto zgodnie z
Art.10.1. ustawy „Przyjmowania dostaw substancji kontrolowanej lub fluorowanego gazu
cieplarnianego (FGC) w celu wykonywania czynności wymagających posiadania
certyfikatu dla personelu, o którym mowa w art. 20, lub zaświadczenia o odbytym
szkoleniu, o którym mowa w art. 37 ust. 1, może
dokonywać przedsiębiorca posiadający certyfikat dla przedsiębiorców odpowiedni
do wykonywania przez personel przedsiębiorcy czynności związanych z
substancjami kontrolowanymi lub fluorowanymi gazami cieplarnianymi albo − w
przypadku czynności serwisowych i naprawczych systemów klimatyzacji w
niektórych pojazdach silnikowych – osoba
fizyczna posiadająca zaświadczenie o odbytym szkoleniu, o którym mowa w art. 37
ust. 1. Przez przyjęcie dostawy FGC, rozumie się pisemne potwierdzenie
przyjęcia pojemników zawierających gaz, na stan magazynowy przedsiębiorcy.
Innymi słowy, osoba nieposiadająca zaświadczenia, nie może przyjąć (podpisać
się na protokole odbioru) czynnika chłodniczego, jeśli gaz ten zakupiony został
w celu świadczenia usług naprawczych, konserwacyjnych i obsługowych, układów
klimatyzacji. Art.10.5. ustawy mówi zaś, że osoba fizyczna nie jest w stanie
kupić czynnika chłodniczego na swój użytek. Możliwy jest zakup czynnika tylko
na fakturę VAT, a sprzedający (choć nie jest to wprost zapisane) powinien żądać
okazania przez kupującego zaświadczenia o odbytym szkoleniu.
To ważniejsze
sprawy dotyczące ustawy. Ale nie jedyne.
W Art.39.
widnieje zapis o obowiązku przekazywania sprawozdań ze stosowania substancji
zubożających warstwę ozonową oraz fluorowanych gazów cieplarnianych. Podmioty
prowadzące odzysk, recykling, regenerację, czy zniszczenie SZWO, lub FGC, są
zobowiązane do przekazania sprawozdania raz w roku, do dnia 28 lutego, za rok
poprzedni.
Za nieprzekazanie sprawozdania w terminie, grozi kara pieniężna w
wysokości 600-3000zł (Art.47.11.). Sprawozdanie takie, składa się na stronie
internetowej Instytutu Chemii Przemysłowej,
gdzie znajduje się odnośnik do Biura OchronyWarstwy Ozonowej i Klimatu (BOWOiK) Czyli, do 28 lutego 2016, powinno się
złożyć raport z zakupionego i „użytego” w 2015 roku czynnika R134a. Jak to
rzetelnie zrobić, skoro ustawa weszła w życie w połowie zeszłego roku? Czy
ujmować (ci co jeszcze tego nie zrobili) w raporcie gazy zakupione i użyte w
pierwszej połowie 2015? Tego nikt nie wie…
Art.36.1/2/3,
określa zaś obowiązki podmiotów prowadzących działalność związaną z systemami
klimatyzacji w niektórych pojazdach silnikowych. „W przypadku stwierdzenia wycieku substancji
kontrolowanej lub fluorowanego gazu cieplarnianego z systemu klimatyzacji w
niektórych pojazdach silnikowych w ilości odbiegającej od normalnej podmiot
oferujący usługi serwisowe i naprawcze tego systemu klimatyzacji jest
obowiązany, przed napełnieniem systemu, dokonać jego naprawy zapewniającej
odpowiednie uszczelnienie zapobiegające wyciekom”. Ustawodawca jednoznacznie
określa też co należy rozumieć pod pojęciem wycieku. „Wyciek substancji kontrolowanej lub fluorowanego gazu
cieplarnianego z systemu klimatyzacji w niektórych pojazdach silnikowych w
ilości odbiegającej od normalnej oznacza wyciek substancji kontrolowanej lub
fluorowanego gazu cieplarnianego z tego systemu w ilości przekraczającej w
skali roku 40 g dla systemu pojedynczego parownika i 60 g dla systemu
podwójnego parownika.
Oznacza to ni
mniej, ni więcej to, że w rozumieniu tejże ustawy, praktycznie każdy układ
klimatyzacji uznać należy jako nieszczelny. Praktyka bowiem mówi, że po roku
eksploatacji samochodu (niezależnie czy klima chodzi non-stop, czy używana jest
okazjonalnie), zawsze nastąpi jakiś ubytek czynnika chłodniczego (i w 99,9%
przypadków większy niż 40/60 gram). Wielu producentów samochodów, stwierdza
nawet, że ubytek 10-15% czynnika w skali roku (czyli np. dla układu o
pojemności 600 gram - 60-90 gram), jest czymś naturalnym. Różne są poza tym
dokładności samych urządzeń do obsługi klimatyzacji, a sami producenci często
dopuszczają tolerancję rzędu +-20 gram, przy napełnianiu układu klimatyzacji.
Tajemnicą poliszynela jest również fakt, że nowe auta opuszczające salon
sprzedaży, też napełniane są minimalnymi ilościami płynów, tak by tylko „żadna
kontrolka się nie świeciła”. W świetle takich faktów, nie ma więc praktycznie
możliwości legalnego, zgodnego z ustawą, serwisowania klimatyzacji w
samochodzie, przy wykorzystaniu automatycznego cyklu pracy urządzenia. Nigdy
bowiem nie wiadomo, ile maszyna odciągnie gazu z układu, a gdyby było go za
mało, przed podaniem właściwej ilości, należy układ uszczelnić (Art. 36.1.). Można
niby pisać oświadczenia, że klimatyzacja w aucie nie była serwisowana przez „x”
lat (czyli jest możliwy ubytek x*40 gram czynnika), ale to już trzeba by do
tego zatrudnić w serwisie sekretarkę z dobrą i długą pamięcią…
Mógłby ktoś
spytać, skąd wzięły się te (abstrakcyjne) liczby – 40 i 60 gram/rok. Otóż
zaczerpnięto je z Dyrektywy 2006/40/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z dnia
17 maja 2006 r. dotyczącej emisji z systemów klimatyzacji w pojazdach
silnikowych, gdzie w Artykule 5.2. czytamy, że ze skutkiem (…) od dnia 1
stycznia 2007 r. (…), Państwa Członkowskie zaprzestają przyznawania homologacji
typu WE lub krajowej homologacji typu w odniesieniu do typu pojazdu
wyposażonego w system klimatyzacji, zaprojektowany w taki sposób, aby zawierał fluorowane
gazy cieplarniane o współczynniku ocieplenia globalnego wyższym niż 150 (R134a
ma GWP=1340, czyli prawie 9-krotnie przekracza normę), o ile wskaźnik wycieku z
tego systemu nie przekroczy 40 gramów fluorowanych gazów cieplarnianych rocznie
dla systemu pojedynczego parownika lub 60 gramów rocznie dla systemu podwójnego
parownika.
Po naszemu – auta
homologowane po 1 stycznia 2007, miały mieć bardziej szczelne układy
klimatyzacji, by zapobiec niekontrolowanemu przedostawaniu się gazów
cieplarnianych do atmosfery. Cel szczytny, nie da się ukryć, że miało to sens.
Niestety ktoś w Polsce, bez zrozumienia tematu, skopiował „jakieś liczby”,
napisał coś „w ustawowym języku” i nieświadomie (oby) powstał bubel. Bo w
naszej ustawie nie ma słowa o tym, że auta sprzed 1 stycznia 2007, mogą, a w
zasadzie mają, mniej szczelne układy klimatyzacji i w nich ubytki roczne czynnika
chłodniczego mają prawo być zauważalnie większe.
Wspomniane
wcześniej zostały kategorie samochodów, do obsługi których wymagane jest
posiadanie zaświadczenia. Pod pojęciem „niektórych pojazdów silnikowych” (Art.2.6.)
kryją się pojazdy samochodowe (…) kategorii M1 oraz kategorii N1 o masie
odniesienia nieprzekraczającej 1305 kg, przy czym przez masę odniesienia należy
rozumieć masę własną pojazdu powiększoną o 100 kg. M1, to pojazdy mające nie
więcej niż osiem miejsc siedzących poza miejscem siedzącym kierowcy, N1 to
pojazdy zaprojektowane i przeznaczone głównie do przewozu ładunków, o masie
maksymalnej nieprzekraczającej 3,5 tony. Kto już widzi w tym zapisie kolejny
bubel?
Odpowiem na
przykładzie. Weźmy dwa Fiaty Ducato. Jeden w wersji Panorama, drugi „plandeka”.
Obydwa z klimatyzacją. Co istotne dwustrefowa Panorama, ma więcej czynnika chłodniczego,
niż jednostrefowa „plandeka”. Które z tych aut można obsłużyć, posiadając
zaświadczenie? Tylko Panoramę. Bo masa odniesienia „plandeki” przekracza 1305 kg,
więc wykracza poza klasyfikację „niektórych pojazdów silnikowych”. Do obsługi
tego auta potrzebny jest już certyfikat. Podobnie rzecz ma się z obsługą
ciężarówek. Pojemności układów klimatyzacji w samochodach ciężarowych z reguły nie
przekraczają 1000-1500 gram (czyli spokojnie mieszczą się w zakresie do 3kg
czynnika), ale niestety masa pojazdu jest znacznie poza zakresem masy
odniesienia, wiec do ich obsługi również konieczny jest certyfikat. O
autobusach nawet nie wspominam, bo to „jeżdżące urządzenia chłodnicze”, o
pojemnościach układów klimatyzacji rządu 10-20kg, i do ich obsługi konieczny
jest certyfikat.
Po co w ogóle to całe zamieszanie?
- po pierwsze primo - ekologia
- po drugie primo - regulacja rynku obrotu czynnikami chłodniczymi
- po trzecie primo, primo ultimo - kolejna możliwość ściągnięcia kasy z podatników...
A tak bardziej serio, chodzi o redukcję wykorzystania czynników chłodniczych o współczynniku globalnego ocieplenia GWP>150.
W motoryzacji takim czynnikiem jest R134a, który został zastąpiony czynnikiem R1234yf, który ma wręcz doskonały współczynnik GWP=4. Czyli jest "przyjazny" warstwie ozonowej. Ale duuużo mniej przyjazny człowiekowi. O czym wielu pewnie słyszało (m.in. temperatura zapłonu to tylko 405 st.C), ale to materiał na zupełnie inną historię...
Bardzo interesujący temat. Ja planuję ukończyć kurs w Psichik, dzięki któremu otrzymam certyfikat f gazy - to pozwoli mi jeszcze lepiej wykonywać swoją pracę, a także - dzięki temu - nabiorę nowych doświadczeń.
OdpowiedzUsuńWpis ciekawy.
OdpowiedzUsuńTematyka jak dla mnie bardzo na czasie. Ostatnio uczestniczyłem w szkoleniu https://kursyzawodowe24.pl/f-gazy/f-gazy-i-szwo i jestem bardzo zadowolony. F-gazy wymagają profesjonalnej wiedzy i świadomości wpływającej na bezpieczeństwo ludzi oraz budynków. Taką wiedzę właśnie zdobyłem na kursie.
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny wpis.
OdpowiedzUsuń