R5 Turbo jest kolejnym przedstawicielem samochodów-bestii, czyli święcących w latach 80-tych rajdówek grupy B. Z tą jednak różnicą, że napęd w tym samochodzie przenoszony jest z zaledwie 1,4 litrowego silnika (prawie 300 konnego!) tylko na tylną oś. O tym, że auto musiało być piekielnie nadsterowne nie muszę chyba nikogo przekonywać... Nie przeszkadzało to jednak takim gwiazdom jak Jean Ragnotti w wygrywaniu rajdów do Mistrzostw Świata. Opisywany przeze mnie model został wyprodukowany przez Heller’a właśnie po to by uczcić jedno ze zwycięstw Ragnotti’ego w Rajdzie Tour de Corse w 1982 roku.
Przejdźmy teraz do samego modelu, którego montaż jest banalnie prosty. Przejrzysta instrukcja i mała ilość elementów sprawiają, że na „sucho” można złożyć model nawet w kwadrans. Co ciekawe nie będzie do tego nawet potrzebny klej… Mnie to jednak nie zadowoliło i przystąpiłem do właściwego montażu.
Jak już wcześniej zauważyłem stopień skomplikowania ( a zarazem i dokładności) odbiega znacznie od tego jaki znamy choćby z Tamiyi. Nie znajdziemy tu na przykład dokładnie odwzorowanego zawieszenia czy choćby pasów bezpieczeństwa, jest natomiast coś, czego nie znajdziemy w produktach Tamiyi czy Hasegawy. Chodzi tu o możliwość otwierania wszystkich klap i drzwi. Dostęp do wnętrza jest zatem wyśmienity, ale widok nie do końca zadowala.
Ja w swoim modelu postanowiłem to trochę zmienić. Wymagało to sporo cierpliwości, ale w końcu w mojej R5-ce znalazła się pełna klatka bezpieczeństwa (w miejsce pojedynczego pałąka). Dodatkowo zamiast seryjnej pokrywy silnika, wykonanej z nieprzeźroczystego plastiku, użyłem zrobionej na miarę przeźroczystej płytki – teraz przynajmniej widać silnik!
Porównując tak wykonany model ze zdjęciami oryginału jeszcze jedna rzecz nie dawała mi spokoju – koła. Według mnie były stanowczo za małe… W miejscu przednich opon zamontowałem więc tylne a do tyłu dopasowałem opony z… Forda Mustanga ’68, które to zostały mi ze sklejania owego modelu. Wydaje mi się, że wyszło to mojej Renówce na dobre :)