sobota, 27 października 2001

3 Studencki Rajd Samochodowy

3 Studencki Rajd Samochodowy. Od tej pory już oficjalnie tak się nazywa impreza organizowana w oparach nieprzepalonej benzyny i przepalonego oleju, przez zakręconych na punkcie rajdów gliwickich studentów. To już ponad rok od rozpoczęcia działalności Sekcji. I jak idzie? Idzie coraz lepiej! W szeregi Sekcji wstępują coraz to nowi ludzie, na parkingu przed Ośrodkiem Sportu, okupowanym co poniedziałek (a później co wtorek) podczas naszych spotkań coraz to więcej ciekawych samochodów (na wtenczas Maluch też był do tej kategorii zaliczany!)

Widać, że tego było w Gliwicach potrzeba! Że trzeba było nowej "krwi", nowego spojrzenia na temat amatorskiego ścigania. Bo dziesiątki chętnych, z domieszką krwi w benzynie płynącej w żyłach, odliczało wręcz dni do kolejnych edycji SRS-ów.
I niedługo po zakończeniu "kampanii wrześniowej AD2001" ich cierpliwość została wynagrodzona. Lista zgłoszeń, co stało się już niemal tradycją, pękała w szwach. Bez mała miesięczne przygotowania, ustalenie wszystkich szczegółów, druk informatora, załatwienie sponsorów i nagród, przygotowanie notatek nawigacyjnych i miliona innych mniej lub bardziej istotnych rzeczy, zostało na jakieś 3-4 godziny przed pojawieniem się pierwszej załogi zakończone i 3 SRS stał się faktem! Na zawodników czekały aż 4 próby: OSiR, znane z SJS-a "Lodowisko", próba pod Biblioteką i nowość - Giełda w Sośnicy.

Jak, kto, kiedy, z kim, czym, za ile, w czym, przy czym, po czym, znalazł i załatwił pozwolenie na rozegranie próby sportowej na parkingu Giełdy - nie pamiętam. Coś mi podpowiada, że przysłowie "gdzie diabeł nie może, tam - wiadomo kogo - pośle" można by i tu zastosować, ale to tylko moje przypuszczenia;) Ważne, że mieliśmy do dyspozycji olbrzymi teren i to w dodatku o nawierzchni szutrowej. A wiadomo jak rajdówki kochają luźną nawierzchnię;) Ci co nie uczestniczyli w wytyczaniu trasy próby na Sośnicy niech żałują. Ci zaś co w tym brali czynny udział, mieli niesamowitą okazję do pośmigania wzdłuż i wszerz ogromnego szutrowego placu. Panie Dyrektorze Giełdy w Sośnicy - wielkie dzięki za przychylność i udostępnienie placu!
Podczas tej edycji pojawiają się kolejne nazwiska, później już na stałe kojarzone z SRS-ami. Biuro rajdu opanowują "Papież" - Karol Wojdyła i Marek Zyzik, ze swoim kosmicznym arkuszem Excela;) Rejestracją zawodników zajmują się zaś m.in: Dominika Gola, Ola Gattner i jak dobrze pamiętam kuzyneczki Kaśki (poproszę o podpowiedź jeśli kogoś pominąłem!!!) Przy pomiarach czasu, niezastąpioną postacią okazuje się zaś być Irek Miklaszewski - człowiek, bez którego ciężko sobie wręcz wyobrazić prawidłowe przeprowadzenie pomiaru czasu na rajdzie. Gdzieś też w krzaczorach wokół trasy, przyczajony z kamerą w dłoni, przewija się zapewne Patryk "Jagoda" Jagodziński. Zaś ze znanych z Mistrzostw Polski, pojawia się Adam Pol ze swoim pucharowym Seicento

oraz kilka nowych ciekawych aut, m.in. potworny Maluch z okolic Wodzisławia. Za kółkiem kolejny zarażony wirusem pt: "Maluch bez strumienicy to nie Maluch" - Wojtek Pajchrowski.

Za nim Michał Parzych w fajnej 900-setce.

W kolejnym 126p, tym razem seledynowym (albo jakoś tak...) - Grzesiek Mysza (czy dobrze pamiętam, że podczas rajdu zdarzył wymienić sprzęgło w swoim aucie i dojechać bez dalszych problemów do mety???).

Zaś w czerwonym, opisywanym później w WRC Maldonie, reprezentant Bielskiej Szkoły Rajdowej - Adrian "Achilles" Walaszek.

Z przedniołapów zaś warto wspomnieć o nowej broni braci Mikulskich - SC Sporting,

fajnym Sportingu Darka Górniaka,

czy potwornej 5-tce Andrzeja "Endrju" Kajanka.

Szeregi ośki zasilił też Kacza, którego Maluch wyzionął był w tzw międzyczasie ducha.

Nie można oczywiście zapomnieć o spokojnie jeżdżącym jako szachownica, "kultowym" Kadettem - Stavrosie;)

Z ciekawszych "przyjezdnych" można też wymienić 2-litrowego Poldka Grzegorza Węglarza,

czy Kię Sportage, kobiecej załogi odpuszczającej w pewnym momencie rywalizację na trasie SRS-a, na rzecz "Pogoni za lisem"...

A sama rywalizacja? Ktoś tam wygrał, ktoś tam przegrał... Czy to ważne? Wszyscy mieli za to od metra zabawy na dwóch szutrowych próbach.

Załogi myślę, że miło wspominają pokonywanie przygotowanych przez nas prób, a licznie zgromadzona publiczność miała na co patrzeć.

Nikt się na próbach nie oszczędzał i nie ważne czy na kapciu czy na dwóch kapciach, ale parł do przodu.

Generalkę rajdu wyjął zaś Jarek Drewiczewski, na profesjonalnie przygotowanym Maluchu z silnikiem z Seicento.

Ze względu na dużą ilość zgłoszonych załóg (sklasyfikowano prawie 70 ekip) i sporą ilość prób, przebieg rajdu trochę się przeciągnął w czasie. Ale chyba nikt nie miał nam tego za bardzo za złe. W końcu nie po to większość instalowała w swoich samochodach potężne elektrownie na maskach, by potem po zmroku nie jeździć...;) A oczekując na koniec rajdu można było się posilić, porozmawiać, czy poczytać nasze wypociny w informatorze...

Gdy już nasza "spokojnie jadąca szachownica" dotarła na metę ostatniej próby a procesor komputera w biurze rajdu przetrawił wprowadzone przez "umysłowych" dane, można było przystąpić do rozdania nagród, z czym sprawnie poradził sobie Pan Dr Czapla.
A jeśli się nie mylę, uwiecznił to na celuloidowej taśmie, kolejny honorowy członek Sekcji - Naczelny Fotograf Gliwic, Kolarz Roku - Wojciech Baran;)