czwartek, 27 stycznia 2011

Rallye Monte Carlo Historique - Warszawa


Rajd Monte Carlo... Chyba nie ma miłośnika rajdów, który nie słyszał o tej imprezie. I trudno mi sobie wyobrazić kogoś, kto by nie chciał zobaczyć na żywo mistrzów kierownicy mknących po tak sławnych odcinkach jak choćby Col de Turini. To w końcu rajd-legenda - najstarszy rajd na świecie.

Do tego tegoroczna edycja miała bardzo wyraźny polski akcent - zwycięzcą został bowiem już-prawie-polak Bryan Boufier. Respect! Ale to nie koniec polskiego akcentu w tej imprezie. Otóż tydzień po zmaganiach załóg biorących udział w rundzie IRC, na te same trasy mieli wyruszyć zawodnicy w pojazdach wyprodukowanych przed 1980 rokiem. Miał się odbyć Rajd Monte Carlo Historique i startować w nim miało aż 8 polskich załóg. Co więcej, prawie 1/3 wszystkich biorących udział w rajdzie załóg, miała wystartować, jak to miało miejsce wielokrotnie w przeszłości, z Warszawy. Tak więc pierwszy etap Rajdu Monte Carlo Historique, zlot gwieździsty, zaczynał się w naszej stolicy - Varsovie:) Wiedziałem, że nie mogę tego ominąć...

Start zlokalizowany został na Placu Teatralnym, gdzie na wprost wejścia do teatru stanęła pokaźna rampa startowa. O 13.00 zaplanowany był start pierwszej załogi. Około 11 na parkingu pod teatrem zaczęły się pojawiać pierwsze auta biorące udział w imprezie.

Z minuty na minutę robiło się coraz tłoczniej. I coraz bardziej kolorowo. Co chwilę słychać było inne dźwięki potężnych silników, w większości zasilanych poczciwym gaźnikiem (jednym, dwoma, albo i więcej...) Pięknie gadające wydechy, tu i ówdzie świszczące kłówki i ten zapach przepalonego oleju i nieprzepalonego paliwa. To jest to!!! Norma Euro 5 (1,2,3,4 z resztą też...) zabiła ducha motoryzacji.

Dlatego tym bardziej chwalebne, że jest aż tylu pozytywnie zakręconych wariatów, dla których kilkudziesięcioletni samochód jest więcej wart od nowego. I nie myślę tu bynajmniej o tak przyziemniej kwestii jak pieniądze. Wszystkie auta wyposażone w potężne elektrownie na maskach, haldy i liczne stopery.

W bagażnikach niezbędne zestawy rajdowe - koła z kolcem i szufle do śniegu.

Niektóre auta z bogatą rajdową historią, przygotowane profesjonalnie do zawodów, a inne prawie seryjne. W tłumie słychać język włoski, francuski, angielski i jakiś skandynawski;) Nie ma limitu wiekowego - są młodzi i starsi. Nowicjusze i stare wygi. Ale wszyscy mają jedną wspólną cechę - zamiłowanie do rajdów. Spośród ciekawszych załóg należy na pewno wymienić podróżujących świetnie przygotowanym Fordem Fiesta Bruno Thiry'ego z Nicolasem Gilsoul,

czy najbardziej różową, bardzo sympatyczną francuską załogę Marie-Marie/Christina w Citroenie ID20.

Do tego rzadko spotykany na rajdach amerykański dziki koń - Ford Mustang z 67 roku (to musi być frajda jechać takim autem w rajdzie - klatka, kubły, pewnie z 300-konne V8 pod maską, tylny napęd i ten dźwięk wydobywający się z wydechu... ech... rozmarzyłem się...;)

czy charyzmatyczne Citroeny SM.

Z resztą każde z biorących udział w rajdzie aut ma to "coś" i trudno było obok czegokolwiek przejść obojętnie. Natomiast wsród tłumnie przybyłej kibiców i gości, można było dojrzeć m.in. Mariusza Ficonia, Krzysztofa Gęborysa, Hołka, Juliana "Dyferencjała" Obrockiego, Sobiesława Zasadę, Szaję-Szaykowskiego i wielu innych.

Punktualnie o godzinie 13.00 Pani Prezydent m.st. Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz, która objęła patronatem całą imprezę, wystartowała pierwszą załogę i na trasę do Monaco ruszyło czerwone Porsche z numerem 6.

Co minutę na trasę wyruszała kolejna załoga, by po chwili skierować się na Krakowskie Przedmieście i dalej po minięciu Pałacu Prezydenckiego wjechać na najbardziej znaną rajdową ulicę w Polsce - Karową.

To dopiero był widok - kilkadziesiąt klasycznych rajdówek na Wiadukcie Markiewicza. Do tego wręcz tłum kibiców i fotoreporterów na całej prawie długości słynnego "ślimaka".

I to wszystko w środku tygodnia, w połowie dnia, w samym centrum Warszawy. Miny kierowców cywilnych aut, nie mających bladego pojęcia co się wokół nich dzieje - bezcenne;)


Więcej zdjęć w galerii

środa, 26 stycznia 2011

Muzeum Motoryzacji w Warszawie - Stratopolonez

Muzeum Motoryzacji na ulicy Filtrowej w Warszawie jest oddziałem Muzeum Techniki znajdującego się w Pałacu Kultury i Nauki. Kiedyś mieściło się w zabudowaniach przy ulicy Żelaznej na terenie dawnej Fabryki Norblina. Ale to już niestety historia... Muzeum musiało się stamtąd wynieść i szukać nowego lokum. Teraz mieści się na wspomnianej ulicy Filtrowej pod numerem 62, gdzie po pokonaniu domofonu przy bramie wchodzi się na podwórko. I tu mała konsternacja bo muzeum na pierwszy rzut oka ni cholery nie widać. Przynajmniej ja tak miałem. A może byłem jeszcze po prostu śpiący??? Dopiero idąc za znakami zobaczyłem na tyłach placu budynek, w którego podziemiach znajduje się muzeum

Po drodze wypatrzyłem jeszcze pochodzącego z Луцький автомобільний завод (a po naszymu: z zakładu ŁuAZ), chyba już trochę zapomnianego ŁuAZ-a 969.

Idąc dalej docieram do celu. Lokal może nie powala ogromem i spektakularnością znaną z zagranicznych obiektów tego typu, ale cóż... Lepsze to niż nic i pasjonatom, którzy utrzymują to wszystko, przy braku zainteresowania Państwa polską kulturą motoryzacyjną, i tak należą się słowa uznania.

Na początek gratka dla miłośnika modelarstwa. Wystawa pojazdów strażackich, wykonanych z papieru przez Pana Piotra Zegarskiego. Niesamowicie wiernie odtworzone detale i widoczny w każdym wręcz elemencie kunszt modelarski. Rewelacja.

Jest nawet model dźwigu będącego wyposażeniem gliwickiej PSP:)

Dalej kilka modeli motocykli (na zdjęciu model - pół na pół - ukazujący proces budowy)

oraz archiwalne modele prototypowych rozwiązań FSO/FSM (kultowy Maluch Bombel)

Przechodzimy do pojazdów w skali 1:1. Na początek "kącik rządowy" a w nim: Packard Super Eight prezydenta Ignacego Mościckiego

Cadillac V8 wykonany specjalnie dla Marszałka Piłsudskiego (któremu w sumie nie zdarzyło się nim przejechać:/)

oraz opancerzone Volvo 760 , które w latach 80 i 90-tych woziło ważne polskie osobistości.

Dalej ekspozycja pt: "niespełnione nadzieje polskiej motoryzacji"

a na niej między innymi prototyp Syreny

Warszawa M20 i jej wnuczka, Warszawa 210 z 1964 roku

zachowany w idealnym stanie, jeden z pierwszych Polskich Fiatów 125p, o numerze nadwozia 28

obok terenowy 125 kombi oraz Polonez Analog - szkoda, że żaden z nich nie wszedł do produkcji...

następnie prototypowe: Syrena 110 oraz mega rarytas - Polski Fiat 125p Coupe z 1971 - trzeba przyznać, że nawet mieli wenę twórczą w tamtych latach:)

trochę mi tylko nie pasuje ten szołkar 206 WRC na drugim planie - nie jest to żaden kamień milowy polskiej motoryzacji (według mnie wręcz przeciwnie) ale cóż, darowanemu koniowi...
Obok 206-ki stoją za to zasłużone polskie wozy sportowe - rekordowy Polski Fiat 125p, z gustownie pogniecionym z radości po zdobyciu rekordów dachem

oraz powstały z polsko-włoskiego mezaliansu, Stratopolonez


na przeciw Poldka z silnikiem z Dino, stoi POLSKI - jedyny zachowany prototyp poloneza, w pięknym 3-drzwiowym wydaniu. Aż szkoda, że nie produkowano go na masową skalę. Piękne auto, które przegrało niestety z księgowymi...:(

obok kolejne niespełnione nadzieje na normalną motoryzację: Wars, Beskid i Smyk (no może w jego przypadku powiedzenie o "normalnej" motoryzacji jest trochę na wyrost...;)

Dlaczego jednak FSO OGAR LS nie wszedł do produkcji? Tego nie wiedzą chyba najstarsi górale...

Obecnie wśród samochodów sportowych, oglądać też można rajdowego Forda Sierrę Mariana Bublewicza - auto z bogatą historią startów w Mistrzostwach Polski, gdzie nieodżałowany "Maniek" śmigał nią pełnymi bokami, gromiąc przy okazji konkurencję.

Na koniec, ekspozycja "staruszków" a tu m.in.: Humber Torpedo z 1908 roku, jeden z 15000000 wyprodukowanych Fordów T, czy Adler Trumpf Junior Typ 1G/E

oraz parę motocykli

W sumie ciekawa ekspozycja, z kilkoma unikalnymi pojazdami. Szkoda, tylko że, jak na muzeum motoryzacji obiekt jest tak mały. Wiele ciekawych eksponatów, które można było wcześniej zobaczyć na Żelaznej, nie udało się tu po prostu zmieścić. Zostały więc "oddelegowane" do Oddziału Muzeum Techniki w Zabytkowej Hucie Żelaza w Chlewiskach, gdzie trzeba będzie się przy najbliższej okazji wybrać:)

Więcej zdjęć w galerii