Początek lat 70-tych ubiegłego wieku, to dla stylistów samochodów osobowych (przeznaczonych zwłaszcza na rynek amerykański) okres wielkich męczarni i długich godzin spędzonych nad deskami kreślarskimi. Musieli bowiem projektować, lub przeprojektowywać auta w ten sposób, by spełnić wymagania nowych, coraz to bardziej rygorystycznych przepisów dotyczących bezpieczeństwa w samochodach, ze słynnym przepisem "5 MPH bumper" na czele. Nie trzeba chyba przytaczać przykładów aut, które w ten sposób okrutnie oszpecono, uwieszając im z przodu i z tyłu szpetnie wyglądające konstrukcje z blachy i plastiku.
Ale w zalewie szkaradnych "5-milowych" konstrukcji, można znaleźć coś, na swój dziwny sposób, ciekawego i nawet ładnego, To zaprojektowany w Centro Stile Fiat, Fiat 1500 ESV (Experimental Safety Vehicle). Zbudowany został na przełomie 1971 i 72 roku w oparciu o wzmocnioną płytę podłogową Fiata 500. Ta zyskała 5 dodatkowych podłużnic, wzmocnione progi i usztywnienia głównego szkieletu, oraz odkształcalne grodzie z przodu i z tyłu, mające zapewnić możliwie wysoką sztywność. Nadwozie, dziś bardzo przypominające Fiata 126, a wtedy zapowiadające dopiero jego przyszłe kształty, również otrzymało wiele dodatkowych wzmocnień.
Najbardziej widoczne z nich to masywne zderzaki, zapobiegające trwałym uszkodzeniom (w tym świateł) w przypadku kolizji z prędkością do 10 MPH i nieco podniesiona linia dachu, kryjąca wzmocnienia tej części karoserii. Stosowne wzmocnienia znalazły też miejsce z boku samochodu, w tym w drzwiach, a w celu ochrony przed uderzeniami z boku, dodano wzmocnienie pod deską rozdzielczą i za tylną kanapą. We wnętrzu znalazły się fotele ze zintegrowanymi zagłówkami oraz ergonomiczne wykończenie deski rozdzielczej. By zapobiec wyrzuceniu pasażerów z pojazdu w czasie kolizji (zastanawia fakt jak niby "przeciętny" Amerykanin, miałby się przedostać przez okno drzwi w Kaszlaku) szyby w drzwiach były zamontowane na stałe, a do przewietrzania kabiny zamontowano "fletnerki".
Jakie były rezultaty powyższych usprawnień? Do 10 MPH, "nosek" Fiacika dawał radę i z kolizji autko wychodziło obronną ręką (yyy... kółkiem?). Idąc zaś za ciosem, sprawdzono więc jak zachowa się owa konstrukcja podczas zderzenia z prędkością o 40 MPH większą. Ku zdziwieniu, okazało się, że struktura kabiny pozostała nienaruszona i można było bez problemu otworzyć drzwi. Trzeba mieć w tym miejscu na uwadze, że "zwyczajny" Fiat 126 o wiele gorzej radził sobie w próbach zderzeniowych.
Dlaczego więc nie wykorzystano choćby części z tych rozwiązań przy produkcji Fiata 126? Bo ESV 1500, był o prawie połowę cięższy od swojego dawcy organów, Fiata 500. Ważył więcej nawet od Fiata 127! A to przy niewielkiej mocy silnika (nawet podkręconej 600-ki) nie pozwalało na jakkolwiek dynamiczną jazdę.
Z wyprodukowanych 13 egzemplarzy ESV 1500, nie ostał się do dziś ani jeden. Wszystkie skończyły "nagle wytracając prędkość na stałej przeszkodzie". A szkoda, bo miały w sobie coś fajnego, coś innego, co z dzisiejszej perspektywy, wygląda wręcz fascynująco.