poniedziałek, 23 sierpnia 2010

Musée Communal de l'Automobile MAHYMOBILES

Jaką największą kolekcję samochodów widzieliście w życiu? 100, 200, może 500 samochodów? To wszystko pikuś...;) Będąc w kraju z "wielkimi tradycjami motoryzacyjnymi" - Belgii, odwiedźcie kolekcję Mahymobiles, a będziecie mogli się pochwalić zobaczeniem ekspozycji, gdzie na liście eksponatów jest ponad 1000 (tak - tysiąc!!!) pojazdów. Trzeba tylko odnaleźć na mapie tego niewielkiego kraju małą mieścinę Leuze-en-Hainaut i włala:) Co prawda tylko jedna trzecia zbiorów jest wyeksponowana i udostępniona zwiedzającym, ale to nie umniejsza skali zjawiska. Reszta eksponatów, jest ciasno upakowana w potężnych magazynach i czeka na rozbudowę muzeum. Co ciekawsze i bardziej "nobliwe" eksponaty, znalazły zaś swoje miejsce w brukselskim Autoworld, gdzie już od ćwierćwiecza cieszą oczy zwiedzających.
A wszystko zaczęło się w 1944 roku kiedy to Ghislain Mahy kupił swojego pierwszego automobila - Forda T. Potem jeszcze ponad 1000 razy członkowie rodu Mahy spisywali umowę kupna - sprzedaży kolejnych aut;)
Samo muzeum z zewnątrz niczym nie zachwyca. Wręcz przeciwnie - bezpłciowa hala, przed nią opuszczony parking i... brak drzwi. Wysiadając na miejscu z auta trochę się zdezorientowałem, zanim namierzyłem niemrawą strzałkę informującą gdzie szukać wejścia do budynku. Ale potem już było tylko lepiej:) Szybkie formalności przy kasie, zakończone uszczupleniem portfela o 7,50 ojro i miła pogawędka z "panią przy kasie" i pędzę do pierwszej sali.
Już na wstępie, można powiedzieć w korytarzu, stoi pełno chyba najstarszych pojazdów kolekcji - rowerów. Niektóre wyglądają jakby się miały w każdej chwili rozlecieć, ale ich wiek robi swoje - 100 i więcej lat.
Po drugiej stronie korytarza gabloty pełne modeli samochodów. Coś dla mnie;)
Dalej z drugiego końca świata - wietnamskie riksze.
Idąc za znakami docieram na piętro do pokoju w którym w gablotach pokazane są piękne modele zabawek sprzed wielu wielu lat.
Z pokoju wychodzę na balkon, z którego widać większą część muzeum.
Żeby to wszystko dokładnie pooglądać schodzę więc na dół i zabieram się za zasadnicze zwiedzanie. Do zobaczenia jest mnóstwo ciekawych/dziwnych pojazdów. Od razu moja uwagę przykuwają stojące obok siebie Stingray i Mustang.
Piękne okazy. Obok nich pełno amerykańskich krążowników szos, od Fordów T, przez pamiętające czasy Ala Capone Cadillaki, Dodge, Chryslery i inne. Każdy na swój sposób niepowtarzalny.
Po drodze zaglądam do salki edukacyjnej,
gdzie znajduje się mnóstwo przekrojów różnych pojazdów, z fordem Sierrą Cosworth na czele (kto wpadł na tak szalony pomysł żeby pociąć Cossiego???)
podwozie czechosłowackiej Tatry

Jeepa z 1943 roku

czy De Soto z 1928 roku
Wracam na główną halę by dalej podziwiać dziesiątki wszelakiej maści i rodzaju pojazdy, niektórych nazw już nawet nie pamiętam...


Hupmobile z 1911

De Dion Bouton z 1899 roku!!!

Lion Peugeot


unikalny Citroen DS 21 Cabriolet Chapron

Ciekawie "zużyty" Panhard & Levassor

Majestatyczny Maybach z 1937 roku

moja ulubiona wariacja na temat Garbusa - Schwimmwagen

Jaguar E-Type

olbrzymi Rolls Royce

i malutka Honda

w towarzystwie swojej sportowej siostry - NSX

kiedyś się nie zastanawiano nad "przyjaznością samochodów dla pieszych" i możliwe były takie spektakularne zwieńczenia masek...

Astom Martin w stanie "prosto z szopy";)
Wśród eksponatów mamy nawet przedstawiciela polskiej myśli technicznej (a w zasadzie radzieckiej... a w zasadzie poamerykańskiej...;) - Warszawę M20, w stanie... dość dalekim od perfekcji;) Ale cieszy, że i takie auto tam stoi...

Wędrówka po muzeum powoli zmierza do końca i zatoczywszy koło docieram z powrotem w okolice kasy.
Obok stoi jeszcze Messerschmitt

i leciwa Tatra

I dopiero po chwili zauważam, strzałkę kierującą do następnej hali. A tam całe rzędy, ciasno upakowanych samochodów.

M.in.: Chevrolet Convair
AMC Pacer
Studebaker Président

kultowy Ford Thunderbird
i sporo innych:
przepiękny Lincoln V12 Roadster z 1933 roku
I na końcu chyba najciekawsza ekspozycja. Może nie pod względem wyglądu ale pod kątem tajemniczości.

Jest to bowiem hala, która płynnie przechodzi w przepastny magazyn, skrywający w swoich czeluściach setki pojazdów. I to jest niesamowite wrażenie, gdy wytężając wzrok do granic absurdu, wypatruję zarysy sylwetek pojazdów stojących dziesiątki metrów ode mnie, pokrytych często grubą warstwą kurzu i próbuję odgadnąć ich nazwy.
Zróżnicowanie znajdujących się tam pojazdów jest przeogromne i praktycznie trudno znaleźć jakiś punkt zaczepny między dwoma stojącymi obok siebie wehikułami.
Ekspozycja ta jest mocno ograniczona lokalowo, i szkoda, że nie można tego wszystkiego zobaczyć z bliska, ale i tak ma to swój specyficzny urok. Co chwila odkrywa się jakiś ciekawy pojazd, a to zastawiony kupą złomu, a to pod stertą gratów, stojący gdzieś, prawie zapomniany w kącie. Jest w tym coś magicznego. Ciekawe kiedy (czy) nadejdzie taki czas, że będzie można zobaczyć w pełnej krasie wszystkie zebrane tam pojazdy. Ale muzeum musiało by mieć wtedy powierzchnię jakiś 2 hektarów, albo i lepiej... Ciężki temat, ale wierzę, że w końcu się im to uda!
Generalnie będąc na zachodnim krańcu Belgii, polecam odwiedzić to ciekawe miejsce. Jego specyficzny urok i miła obsługa na pewno pozostaną na długo w pamięci. Na więcej zdjęć zapraszam do galerii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz