środa, 5 października 2011

Museo Ferruccio Lamborghini - niesamowite miejsce, niesamowite wrażenia

Włosi to wyjątkowy naród. Pośród rzeczy, które w życiu cenią najbardziej, większość bez zawahania na pierwszym miejscu postawi „mia famiglia” – swoją rodzinę. Historię oraz dokonania głowy rodziny Lamborghini - Ferruccio, najlepiej można poznać w klimatycznym rodzinnym muzeum, położonym niedaleko miejsca jego narodzin.
Położony w północnych Włoszech rejon Emilia-Romagna, słynie z produkcji jednych z najbardziej cenionych samochodów świata, takich jak Ferrari, Maserati, czy choćby Pagani, De Tomaso, oraz Stanguellini. Tutaj też, swoje siedziby mają fabryki założone przed laty przez Ferruccio Lamborghiniego.
Będąc w okolicach rodzinnego miasta Luciano Pavarottiego – Modeny, trudno nie wybrać się choćby na chwilę do pobliskiego Sant'Agata Bolognese, gdzie znajduje się najsłynniejsza z fabryk koncernu - Automobili Lamborghini S.p.A
Z historycznymi zabudowaniami zakładów, sąsiaduje okazały budynek ze szklaną fasadą - przyfabryczne muzeum. Wewnątrz znajdziemy m.in. Miurę i Diablo, prototyp Countacha, większość z klasycznych 12-cylindrowych Gran Turismo, czy nawet monstrualne LM002. Na dwóch piętrach galerii, znajduje się pokaźna ekspozycja unikalnych samochodów, tak produkcyjnych jak i koncepcyjnych, ale... no właśnie - tylko samochodów.
A co to za muzeum Lamborghini, w którym nie ma ani jednego traktora? Wszak zanim firma zaczęła być kojarzona z supersamochodami, zyskała uznanie właśnie jako producent bardzo dobrych maszyn rolniczych. Próżno też szukać w Lamborghini Museum pierwszego samochodu, własnoręcznie zbudowanego przez Ferruccio. To powoduje pewien niedosyt, zwłaszcza u znających historię marki. Na szczęście nieopodal Sant'Agata Bolognese, jest magiczne miejsce, w którym można uzupełnić wiedzę o początkach Lamborghini. W małym miasteczku Dosso, znajduje się bowiem Ferruccio Lamborghini Museo, gdzie nie tylko zobaczymy zarówno najsłynniejsze jak i mniej znane pojazdy, ale i poznamy historię jej założyciela. A opowie nam o tym nie kto inny jak Fabio Lamborghini, bratanek samego Ferruccio!
Pan Fabio, jak sam mówi, nie uważa swojego zajęcia jako zwykłą pracę, ale bardziej jako hobby. Jego pasją jest poznawanie historii marki stworzonej przez stryja i przekazywanie jej miłośnikom z całego świata, odwiedzającym muzeum. Pytany o ulubione auto, bez zawahania wymienia Miurę i Countacha, które ceni za ponadczasowe piękno i wkład w historię marki. 
Muzeum powstało w 1995 roku, dwa lata po śmierci Lamborginiego, wizjonera i wielkiego konstruktora. Założył je jego syn, dr. Tonino Lamborghini, a zaprojektowane i zbudowane zostało zgodnie z wytycznymi, jakie otrzymał od ojca. Przymiarki do stworzenia tego miejsca miały już miejsce na początku lat 80-tych, kiedy to rodzina rozpoczęła poszukiwania brakujących eksponatów. W 1986 roku, w Umbrii, w sąsiedztwie założonej przez Ferruccio 15 lat wcześniej winnicy, nowo zebrane przedmioty i auta, oraz najcenniejsze pamiątki rodzinne, znalazły się pod jednym dachem w pierwszym muzeum imienia Ferruccio Lamborghiniego. Tam można je było oglądać do momentu oficjalnego otwarcia Ferruccio Lamborghini Museo, które miało miejsce 13 maja 1995 roku, w sąsiedztwie zakładów Lamborghini Caloreclima w Dosso.
Prosty w formie, nowoczesny budynek muzeum, urzeka bogactwem wewnątrz. Większość ekspozycji, na którą składa się kilkadziesiąt pojazdów, dostępna jest już od samego wejścia, na parterze budynku. Na piętrze znajduje się zaś mały sklepik z pamiątkami, na których warto poprosić o autograf opiekuna muzeum, oraz sala konferencyjna, udostępniana na różne okazje. 
Ze względu na duże nasłonecznienie, tak charakterystyczne dla tego regionu, i często szczelnie zasłonięte okna, wewnątrz panuje lekki półmrok, co w połączeniu z punktowym oświetleniem eksponatów potęguje tylko doznania wizualne.
Na ścianach rozwieszone są setki fantastycznych zdjęć zarówno pojazdów i urządzeń produkowanych przez firmy Lamborghiniego, jak i jego samego oraz jego rodziny. Tworzy to bardzo intymny, rodzinny klimat.
Pomiędzy pojazdami wystawione są pozostałe urządzenia, jakich produkcji podejmował się w powojennej Italii Lamborghini – palniki, bojlery, klimatyzatory, elementy hydrauliki siłowej, panele słoneczne, czy... wyśmienite wina. 
Dzięki zdjęciom z rodzinnego archiwum, czy osobistym pamiątkom, muzeum ma zupełnie inny charakter niż to „oficjalne”, przy fabryce. Nie ma tu „sterylnych” warunków, znanych z podobnych miejsc. Do każdego eksponatu można podejść, obejść go dookoła, do niektórych uda się nawet wsiąść. Nie ma żadnych barierek, parawanów, taśm. Nikt też nie stoi zwiedzającym nad głową i nie pilnuje, czy przypadkiem ktoś nie próbuje wziąć sobie jakiejś pamiątki do domu. Widać, że zwiedzający darzony jest tu dużym zaufaniem i szacunkiem, co dodatkowo podkreśla fakt, iż muzeum otwierane jest tylko po uprzednim ustaleniu terminu wizyty. Mając odrobinę szczęścia, można mieć wtedy całe muzeum do swojej dyspozycji i liczyć na to, że opiekujący się obiektem Fabio Lamborghini bardzo szczegółowo opowie o zgromadzonych eksponatach i historii swojego stryja.
Wśród zgromadzonych w muzeum pojazdów znajdziemy samochody sportowe, traktory, wózki golfowe, czy nawet helikopter. Większość z nich to kamienie milowe w historii marki, lub unikalne, jednostkowe konstrukcje Lamborghiniego. Prawie połowę ekspozycji, zajmują niespotykane nigdzie indziej na taką skalę, traktory. 
Wśród nich dwa egzemplarze Cariocy - pierwszego seryjnie produkowanego przez Trattori Lamborghini ciągnika. 
Carioca powstała w 1947 roku, z wykorzystaniem nadwyżek części wojskowych, jakie pozostały po II wojnie światowej. W ten sposób włoscy rolnicy, podnoszący kraj z powojennego kryzysu, dostali tani, napędzany 4-cylindorwymi silnikami Morris ciągnik, znakomicie wpisujący się w ówczesne zapotrzebowanie rynku. Kolejny model, powstały w 1950 roku L-33, poza silnikami Morrisa, przystosowanymi już do spalania oleju napędowego, produkowany był już w całości z elementów wykonanych przez zakłady Lamborghini Trattori.
Traktorów i ciągników, Lamborghini projektował bardzo dużo. Bardzo szybko reagował na aktualne zapotrzebowanie rynku i co chwilę mury fabryki opuszczały nowe modele, będące rozwinięciem tych już produkowanych, lub całkowicie nowymi konstrukcjami. Powstawały konstrukcje mniejsze, lub większe, z napędem na jedną oś, z napędem 4x4, a nawet o napędzie gąsienicowym. Specjalne ciągniki przeznaczone były do pracy w popularnych we Włoszech winnicach, gdzie wymagana była duża zwrotność i wielozadaniowość, ale zarazem małe wymiary zewnętrzne.
Jeszcze w "traktorowych" czasach, Ferruccio skonstruował swój pierwszy samochód, będący daleko idącą przeróbką Fiata Topolino. Mały spider stworzony został na potrzeby rywalizacji w słynnym wyścigu 1000 Miglia w 1948 roku. 
Oryginalny silnik „Myszki” o pojemności 500 cm3, został rozwiercony do 650 cm3, co po zastosowaniu podwójnego gaźnika, pozwoliło znacznie podnieść moc jednostki i ponad dwukrotnie zwiększyć prędkość maksymalną pojazdu. Znacznej zmianie poddane zostało też nadwozie, teraz już w niczym nieprzypominające swego pierwowzoru, bardziej opływowe i co tu ukrywać o wiele atrakcyjniejsze. Ciekawostka - posiadało jeszcze znaczek F L C.
Pierwszy supersamochód, będący początkiem najbardziej rozpoznawalnej działalności firmy, powstał po pamiętnej kłótni z Enzo Ferrarim, w której poszło o jakość zastosowanego w Ferrari 250GT sprzęgła. Lamborghini, przedsiębiorczy biznesmen, a co za tym idzie człowiek majętny, mógł sobie pozwolić na zakup najlepszych aut świata. Natomiast jako konstruktor i pasjonat szybkich samochodów, wymagał od tych pojazdów doskonałości technicznej. Niestety, brakowało mu jej trochę w samochodach produkowanych w Maranello. Wprowadzonymi w swoim Ferrari usprawnieniami chciał zainteresować „il Commendatore” i jak dowiadujemy się od Fabio, miał to zrobić w dobrej wierze. Enzo nie chciał jednak słuchać rad od producenta traktorów i całkowicie zlekceważył uwagi swojego klienta. Urażony taką postawą Ferruccio, postanowił więc pokazać Ferrariemu, jak powinno się projektować prawdziwe sportowe samochody. Tak powstało Lamborghini 350 GTV. 
Napędzany 12-cylindrowym, 358 konnym silnikiem pojazd, został po raz pierwszy pokazany pod koniec 1963 roku, ale ze względu na zbyt futurystyczny jak na tamte czasy wygląd, nie wszedł do produkcji. Wywołał jednak wielkie poruszenie w środowisku miłośników szybkich aut. Z dwóch wyprodukowanych egzemplarzy, jeden znajduje się aktualnie w Szwajcarii, a drugi, niejeżdżący prototyp, można oglądać właśnie w Dosso. Trzeba przyznać, że dziś model ten robi chyba nie mniejsze wrażenie, jak prawie 50 lat temu, a jakość jego wykonania nie pozostawia nic do życzenia. Szkoda tylko, że nie można było zobaczyć wnętrza, które w tym egzemplarzu wystawowym, prawdopodobnie w ogóle nie było wykonane. Ciekawym detalem, tak charakterystycznym dla pierwszych aut Lamborghiniego (patrz ramka), są zaś wykonane z metalu, odręczne podpisy twórcy, zamocowane zarówno z przodu na masce, jak i z tyłu na klapie bagażnika.
Na szczęście projekt 350 GTV nie został porzucony i w niecały rok od pierwszej prezentacji, po przemodelowaniu nadwozia przez słynną firmę stylistyczną z Mediolanu - Carrozzeria Touring i nieznacznym obniżeniu mocy silnika, by zwiększyć jego trwałość, przedstawiono już produkcyjny model 350 GT. 
Jego bardziej zaokrąglone kształty nadwozia, z którego W porównaniu do prototypu, znikło charakterystyczne przetłoczenie ciągnące się przez cały bok nadwozia, usunięto parę ozdobnych listew, i zastosowano typowe światła przednie, w miejsce chowanych reflektorów. Jeden z egzemplarzy tego modelu, można zobaczyć w muzeum w Sant’Agata, zaś w Dosso znajduje się jego młodsza wersja, z wprowadzonymi drobnymi zmianami stylistycznymi i mechanicznymi, pochodzące z 1966 roku, 400 GT. Od chwili debiutu modelu 350 GT / 400 GT, Ferrari zyskał groźnego rywala, na dotychczas zdominowanym przez siebie rynku supersamochodów.
Po udanym wejściu na rynek samochodowy z modelem 350 GT i zaprezentowaniu światu swoich wielkich możliwości, Lamborghini nie przestawał projektować nowych pojazdów. W 1966 roku, na wystawie w Genewie, zaprezentowany został model P400, przez wielu uznawany za najpiękniejszy samochód w powojennej historii motoryzacji. Nazwany niedługo później imieniem walecznego i niezwykle potężnego byka - Miura, był dziełem zespołu inżynierów Gian Paolo Dallara, Paolo Stanzani i Boba Wallace, oraz biura projektowego Bertone. 
Pierwszy na świecie sportowy samochód z silnikiem zamontowanym za kabiną pasażerską, co miało od tej pory być przez wszystkich kopiowane. W muzeum można oglądać egzemplarz z ostatniego roku produkcji, z 1972 roku, będący prywatnym samochodem Lamborghiniego, który używał go do codziennej jazdy. Czerwona Miura SV (co ciekawe, jedyne „Spinto Veloce”, posiadające wokół przednich lamp Carello, charakterystyczne rzęsy, spotykane w innych wersjach modelu), z 385 konnym dwunastocylindrowym silnikiem, osiągająca prędkość 300 km/h, dziś stoi na zaszczytnym miejscu w muzeum. Zaś na ścianie nad nią wisi głowa byka, po którym otrzymała swe imię.
Zaraz obok Miury, będący własnością Ferruccio, Lamborghini Countach 5000 Quattrovalvole.
Pośród innych samochodów obecnych w muzeum należy zwrócić uwagę na żółtą, przystosowaną do sportu Jaramę i jej cywilną wersję z 1970 roku.
400 GT Espada z 1967 roku
400 GT Islero S z 1968 roku
koncepcyjna Jalpa ze składanym dachem
Urraco z ręcznie dorobionymi poszerzeniami tylnych nadkoli i nową pokrywą silnika, oraz jego wersja koncepcyjna, z ciekawie wyglądającymi przetłoczeniami przednich świateł
Prototyp 4-miejscowej Espady z drzwiami a’la Gullwing
Mały samochodzik, napędzany silnikiem spalinowym, który Lamborghini podarował swemu synowi.
Ciekawie wygląda zestawienie kilkusetkonnych Gran Turismo, czy potężnych traktorów, z małymi, na pierwszy rzut oka niepasującymi do reszty, pojazdami elektrycznymi. 
Ale jak tłumaczy Fabio Lamborghini, jego stryj nigdy nie miał oporów przed zdobywaniem nowych, nieznanych dotąd rynków. Gdy tylko widział zapotrzebowanie na dany typ pojazdów, zakasywał rękawy i wraz ze swoim zespołem inżynierów, brał się do projektowania. Po dziś dzień jego wózki służą miłośnikom golfa na całym świecie, a jeden z nich przez kilka lat służył nawet w Watykanie, wożąc Papieża Jana Pawła II.
Zdobywając coraz większe uznanie i doświadczenie na rynku samochodowym, Ferruccio Lamborghini postanowił spróbować czegoś innego. Koła zamienił na płozy, kierownicę na drążek sterowy i już w 1965 roku zaprezentował swój pierwszy, i jak się później okazało jedyny helikopter. 
Lekka maszyna, miała być napędzana 6-cylindrowym silnikiem w układzie boxer i pozwalać na podróż 4 pasażerom. Niestety Lamborghini nie dostał pozwolenia na produkcję maszyn latających i skończyło się na stworzeniu tylko jednego prototypu, który dziś zwisa spod dachu muzeum.
Muszę przyznać, że do momentu wizyty w tym muzeum, o kilku profilach działalności Ferruccio Lamborghiniego, nigdy nie słyszałem. Nigdzie się o nich nie wspomina, nawet w materiałach z muzeum w Sant'Agata Bolognese. Mając zaś taką wiedzę, łatwiej docenić geniusz urodzonego pod znakiem byka konstruktora.   
A są tacy, którzy znają i doceniają jego dokonania. To społeczność małego miasteczka Renazzo di Cento, gdzie 28 kwietnia 1916 roku przyszedł na świat Ferruccio Lamborghini. Nie zapominają o swym najsłynniejszym mieszkańcu. Na honorowym miejscu miasta, 14 lipca 2006 roku postawiono pomnik, poświęcony pamięci genialnego konstruktora. 
Dolna jego część symbolizuje ziemię, czyli rolnicze pochodzenie Ferruccio, koło traktora, to symbol pierwszych produkowanych przez niego maszyn. Byk to znak zodiaku, ale też uosobienie siły i odwagi Lamborghiniego. Przód Miury to synonim sukcesu i uznania, jakie marka zdobyła na całym świecie, zaś królujące nad wszystkim półksiężyce są oznaką geniusza, jakim niewątpliwie był Ferruccio Lamborghini.
Wizyta w Ferruccio Lamborghini Museum, pozwala poznać całą historię wielkiego człowieka, wizjonera, konstruktora. Nie tylko tą powszechnie znaną, związaną z samochodami. Do tego dochodzi niesamowity klimat jaki ma to miejsce, bogactwo zgromadzonych eksponatów, oraz wielka pasja z jaką przy wyśmienitym espresso, opowiada o swoim wujku Pan Lamborghini.

Zapraszam też do lektury artykułu o tym niesamowitym miejscu, który został zamieszczony w 70 numerze magazynu ClassicAuto.

Rok po tej wizycie, ponownie zawitałem w muzeum. Z egzemplarzem ClassicAuto w ręku, na kolejne spotkanie z Fabio Lamborghini. Na do widzenia, nie mogłem odmówić sobie autografu potomka Ferruccio na artykule... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz